Quantcast
Channel: Alentejo – Agua de Coco – travel blog
Viewing all articles
Browse latest Browse all 4

Gdzie Ocean pochłania ląd – Rota Vicentina

$
0
0

Nie ma chyba w Europie kraju z piękniejszym wybrzeżem niż Portugalia. Potwierdzają to rankingi, zachwyty turystów oraz pewność siebie samych mieszkańców. I o ile każdy przewodnik poleci Wam odwiedzenie Algarve, my ze swojej strony zapraszamy Was na wybrzeże Alentejo, bardziej dzikie i nie tak pełne turystów jak zatoki Portimão lub Lagos.

Dlaczego Alentejo (zarówno jego nadmorska część, jak i to, co wewnątrz kontynentu) jest tak skrzętnie omijane przez foldery wycieczkowe i hordy turystów spod znaku All Inclusive? Ciężko stwierdzić, ale dla nas to tyko dobre wieści. Oczywiście, zdarzają się miejscowości pełne turystów i na nich nastawione (Evora, Sines lub Odeciexe) – nie jest to jednak w żaden sposób uciążliwe. Podróżuje się przez to nieco łatwiej – możemy zapytać o interesujące nas sprawy w informacjach turystycznych (które bywają nawet otwarte czasami w niedziele, co nie jest tak oczywiste w Portugalii!).

Lwią część wybrzeża Alentejo można przejść na własnych nogach, korzystając z jednej z najlepszych inicjatyw turystycznych jakie spotkaliśmy w Portugalii. Mowa o projekcie Rota Vicentina i jego dwóch trasach – historycznej (230 kilometrów) oraz rybaków (120 kilometrów). W miarę niezłe oznakowanie, dobrze obliczone dzienne odcinki i piękne widoki – to tylko niektóre z plusów spędzenia czasu w tych rejonach.

 

Map-RotaVicentina

Mapa. Źródło: rotavicentina.com

 

Główna trasa, historyczna, biegnie od Santiago do Cacém, przez Odemirę, Odeiceixe, Aljezur i kończy się w okolicach Sagres, na południowo-zachodnim krańcu Portugalii. Trasa dobra na wiosnę lub jesień, gdyż latem wewnątrz kraju jest zdecydowanie za ciepło na chodzenie po 20 kilometrów dziennie.

Trasa dodatkowa (rybaków), w pewnym stopniu powiązana z powyższą, zaczyna się w Porto Covo, by przez Vila Nova de MilfontesAlmograve połączyć się trasą historyczną w Odeiceixe. Na późniejszych etapach trasa ta pojawia się na zasadzie niewielkich odchyleń, powiązanych z wybrzeżem.

 

Map-RotaVicentina 3

Plażami nie tylko się idzie – na plaże też się spogląda!

 

Piszemy o tym tak dokładnie, gdyż trzeba to wyraźnie zaznaczyć, że nie uświadczy się w Portugalii wielu dobrze oznakowanych tras pieszych. Mieliśmy okazję przejść kilka odcinków Rota Vicentina i za każdym razem byliśmy zachwyceni. I za każdym razem wracamy po więcej! Jedynymi mankamentami mogą być długości poszczególnych odcinków i brak możliwości zrobienia „kółka”. Trasy są bowiem przeznaczone raczej dla doświadczonych i wytrzymałych piechurów, którzy idą z jednego miejsca do drugiego. Można oczywiście robić odcinki po połowie i wracać. Można też dojść do końca etapu i złapać stopa z powrotem.

 

Map-RotaVicentina 2

Nazwa „rybacka” nie jest przesadą. Na całej długości wybrzeża nie trudno spotkać starszych panów łowiących ryby.

 

Jednym z ciekawszych odcinków jest ten pomiędzy Porto Covo a Vila Nova de Milfontes. My zatrzymaliśmy się w tym drugim miasteczku i przebyliśmy drogę w kierunku odwrotnym – nie miała to oczywiście wpływu na odbiór! Jest pięknie i zróżnicowanie. Na 20 kilometrach znajdą się zarówno ogromne, piaszczyste plaże, jak i skaliste klify. Będą miejsca wypełnione surferami i takie, gdzie nie trudno spotkać kogokolwiek.

Etap ten jest stosunkowo najbliższy z Lizbony. Dojazd do Porto Covo zajmuje około 2 godzin płacąc 9€ za autostradę, do Vila Nova nie jest dużo dalej. Można też dojechać transportem publicznym. Oferta noclegowa w obydwóch miejscowościach jest zadowalająca, a swoje miejsce znajdą zarówno fani luksusu, jak i wypadów budżetowych.

 

Map-RotaVicentina 4

Po drodze można natknąć się na ciekawe zjawiska

 

Droga na północ z Vila Nova zaczyna się w samym miasteczku. Trzeba przejść przez nie, podążając za charakterystycznymi zielono-niebieskimi znakami. Do momentu dojścia na niewielkiego portu oficjalna trasa wiedzie nie nad samym Oceanem, ale w niewielkim oddaleniu od niego. Potem jednak zaczyna się to, co lubimy najbardziej – niczym niezmącona przyroda, klify, fale obijające się o skały i wiatr we włosach (szczególnie u Kasi, Marek nie ma ich zbyt wiele!). Bajka. Nic, tylko iść i iść.

Można byłoby tak iść bez końca, gdyby nie podłoże, które jest wysuszone na piach, przez co za każdym krokiem nasze buty zapadały się dość głęboko. Po godzinie stało się to bardzo męczące. Na szczęście zawsze można było przystanąć, aby pozachwycać się widokami – to rekompensowało każde przeciwności losu.

 

Map-RotaVicentina 5

Takie widoki (bez Marka) będziecie widzieć przez całą drogę.

 

Po tym fragmencie czeka na Was druga część, związana z szerokimi, piaszczystymi plażami. W pogodne dni roi się na nich od surferów, więc jest okazja do podziwiania ich wyczynów. My w tym miejscu zdjęliśmy buty i z uśmiechem na twarzy przemierzaliśmy kolejne kilometry. Oddaliwszy się od drogi dojazdowej na plaże, zostaje się już całkowicie samemu – raz na jakiś czas pojawi się czy to wędkarz, czy spacerowicz. A tak – tylko bezkres Oceanu i jego nieujarzmiona siła.

 

Map-RotaVicentina 6

Przed nami tylko pustka…

 

My zakończyliśmy trasę w okolicach wyspy Ilha do Passegueiro na której znajdują się ruiny fortu z XVI wieku. Wiąże się z tym miejscem ciekawa historia. Otóż w XVIII wieku na wysepkę napadli piraci berberyjscy z północnej Afryki. Spalili znajdującą się tam kaplicę, wyrżnęli w pień mnichów, obrabowali co się dało, a drewnianą figurkę Matki Boskiej wrzucili do ognia. Jakiś czas później mieszkańcy Porto Covo znaleźli wspomnianą rzeźbę wśród spopielonego drewna. Co ciekawe, sama w sobie nie była nawet nadpalona! Uznano to za cud, figurkę przeniesiono do zbudowanej na lądzie kaplicy (Capela de Nossa Senhora da Queimada), gdzie do dziś można ją podziwiać.

Wędrówka porządnie nas zmęczyła – aż trudno sobie wyobrazić, jak ciężko byłoby to przejść latem, kiedy temperatura przekracza 30 stopni Celsjusza. Dlatego polecamy przyjazd tutaj zimą – może nie wykąpiecie się w Oceanie, ale za to w dużo przyjemniejszy sposób przejdziecie te 20 kilometrów.

Vila Nova de Milfontes, jest, naszym zdaniem, dużo ciekawszym miasteczkiem niż mniejsze Porto Covo. Jest tu sporo starych budnków, zamek, ładne plaże i piękne widoki na rzekę. Można tu dobrze zjeść – zarówno śniadanie/lunch (nasze ukochane Pão, Café e Companhia, z jednymi z najlepszych tostas de pão Alentejano) jak i obiad. My jedliśmy raz w Tasca da Vila i raz w O Botequinho do Xico. Słyszeliśmy też świetne opinie o Patio Alentejano, ale nigdy nie udało nam się tam dostać.

 

Map-RotaVicentina 7

Tak się prezentuje Vila Nova de Milfontes z drugiej strony

 

Jeszcze obiad w stylu Alentejo (czyli smażona ośmiornica – polvo, oraz mięso wieprzowe w sosie z małżami – carne de porco Alentejano), mocna kawa i można jechać do domu! Ale, na pewno jeszcze wrócimy! To znaczy, już wróciliśmy, ale nie na blogu ;). Przeszliśmy też fragment z Vila Nova de Milfontes na południe, do Almograve, a także kółko w okolicach Odeiceixe. A póki zima za oknem, chcemy przejść choć fragment Rota Historica. 


Viewing all articles
Browse latest Browse all 4

Latest Images

Trending Articles