Quantcast
Channel: Alentejo – Agua de Coco – travel blog
Viewing all articles
Browse latest Browse all 4

Adeus Portugal! Do widzenia Lizbono!

$
0
0

Coś się kończy, coś się zaczyna. Trochę o naszych planach, trochę nostalgicznie, trochę podsumowań. Zapraszamy do czytania!

27 miesięcy w Lizbonie przeleciało jak z bicza strzelił. Wydawałoby się, że nasze pierwsze spotkanie z Oceanem (w Cascais!) było ledwo kilka dni temu. Wciąż czujemy smak Bacalhau, zapach kawy na Alfamie, wiatr znad Guincho! A minął już ponad miesiąc odkąd wróciliśmy do Polski. Czy na stałe? Cóż, nauczyliśmy się ostrożnie podchodzić do naszych planów, ale… chyba tak. Rozłąka z rodziną i przyjaciółmi okazała się nie do wytrzymania. Nie rekompensowały tego ani częste wizyty w Polsce (obciążające nasz budżet niemiłosiernie!), wiele wizyt przyjaciół i rodziny (pozdrawiamy naszych najczęstszych gości z Hamburga J !) ani nawet piękna pogoda w Portugalii.

Nasze pierwsze spotkanie z Oceanem.

Sama podróż do Polski była wyzwaniem, ale i przyjemnością. 3500 km podzieliliśmy na 4 dni tak, aby każdego wieczoru odwiedzić jednego z dawno nie widzianych znajomych. 16 września wyruszyliśmy z Lizbony, a Portugalię pożegnaliśmy ostatnim almoco w Guardzie (swoją drogą śliczne miasteczko, nigdy nie było okazji wcześniej go odwiedzić!), pomachaliśmy portugalskim flagom w Vilar Formoso i wjechaliśmy do Hiszpanii.

podsumowanie-3
Do zobaczenia Portugalio!

Przemykając szybko po autostradach i przebijając się przez baskijskie góry dojechaliśmy do Bilbao. Czekała tam na nas nasza koleżanka Sandra z którą nie widzieliśmy się chyba z 5 lat! Kiedy byłem członkiem AISEC-u w Katowicach Sandra była naszą praktykantką, która przeżyła srogą polską zimę bez zajęknięcia. W Kraju Basków spróbowaliśmy kilku specjałów i świetnego, białego wina (nieco podobnego do portugalskiego vinho verde – warunki pogodowe dość podobne jak w Minho), ale dość szybko padliśmy jak sznity. Kolejny dzień był najdłuższym ze wszystkich – z baskijskiego Bilbao dojechaliśmy bowiem aż do Nancy, pod niemiecką granicę. Tam z naszym dobrym przyjacielem Jeremie’m spędziliśmy długi wieczór i świetny poranek. Poszliśmy na typowy alzacki targ (bagietki!) i na Google Images ogarnęliśmy największe zabytki Nancy (no co, strasznie padało :P).

podsumowanie-5
Alzacki targ i Jeremie 🙂 !

Pomimo deszczu ruszyliśmy dalej, aby z Augsburgu spotkać się z naszą ukochaną Gruzinką – Anano! Wraz ze swoimi koleżankami (oczywiście również z Kaukazu!) pokazały nam to, co najlepsze w mieście i to pomimo czyhającego egzaminu na uczelni kolejnego dnia. Grzecznie poszliśmy spać, aby w poniedziałek 19 września dojechać do Polski (zatrzymując się na tradycyjny smażony syr w Velkich Popovicach). Mnóstwo pozytywnych wrażeń i wspaniałych ludzi. Szkoda, że nie mieliśmy czasu, aby spędzić z naszymi przyjaciółmi trochę więcej czasu.

podsumowanie-2
To cały nasz dobytek dwóch lat ;). Resztę sprzedaliśmy!

 

Ostatecznie wylądowaliśmy (przynajmniej na razie) we Wrocławiu, gdzie Kasia znalazła pracę z… portugalskim! Ta klątwa chyba nigdy nas nie opuści. Nowe otoczenie sprzyja porównaniom, ale chyba damy sobie z nimi spokój, bo różnica pomiędzy Lizboną i Portugalią, a Polską i Wrocławiem wcale nie jest taka wielka. Może trochę (ekhm…) mniej słońca i morza, za to więcej klimatycznych miejscówek i dawno nie widzianych znajomych. Rodzina też szczęśliwa bo jeździmy do województwa bielskiego dość często.

podsumowanie-7
To już Polska i Beskid Mały!

Nie zdążyliśmy jeszcze zatęsknić za Lizboną. Raz, że wiele się dzieję (i pracowo i rodzinnie), dwa, że wciąż odkrywamy Wrocław, a trzy, że mamy tutaj na miejscu dwa świetne miejsca żywcem wyjęte z ulic stolicy Portugalii. Mowa o Taszce na wrocławskim Rynku oraz Pento Peri-Peri niedaleko Uniwersytetu. Kiedy nachodzi nas ochota na małe cafezinho lub arroz doce – wiemy gdzie się udać. Na pewno niebawem napiszemy bardziej obszerne relacje i recenzję z tych miejsc. Cieszymy się, że zarówno Ryanair, jak i Wizzair otwierają w przyszłym roku loty z południa Polski do Portugalii (odpowiednio Wrocław i Kraków oraz Katowice).

Wydaję mi się, że udało nam się wykorzystać nasz czas w Lizbonie bardzo dobrze. Zjechaliśmy kraj wzdłuż i wszerz próbując dotrzeć do wszystkich mniej lub bardziej znanych miejsc. Najlepiej znamy oczywiście okolice Lizbony, łatwo dla nas dostępne weekendowo. Udało się dzięki temu poznać rejony Oeste, Alentejo i Centro oraz, portugalskie góry Serra de Estrela. Nasze ulubione miejsca zmieniały się z biegiem czasu. Na początku była to Sintra, potem Sesimbra, a ostatecznie każdą wolną chwilę spędzaliśmy w Ericeirze. Na dalsze wyjazdy do Algarve czy Norte nie zawsze starczało czasu – wystarczyło go natomiast by się w tych bezkresnych przestrzeniach zakochać. Nie daliśmy rady odpowiedzieć ani na odwieczne pytanie „Lisboa ou Porto?” ani powrócić na Azory i Maderę. Pewnie tych niezrealizowanych planów znalazłoby się więcej, podobnie jak miejsc do ponownego odwiedzenia. Po to są jednak marzenia i tanie loty!

podsumowanie-8
Dolina Douro, wspaniała północ!

Pytacie co z blogiem, a ja odpowiadam, że w sumie nie wiem. Materiałów i zdjęć jest sporo, pomysłów na posty też. Pytanie, czy nasze spojrzenie będzie wystarczająco krytyczne mieszkając tak daleko, a nasze porady wystarczająco aktualne. Czy znajdzie się motywacja? Chcemy oczywiście odwiedzać Portugalię nadal, ale nie wiem, czy mieszkając w Polsce na stałe możemy nazywać się ekspertami? Będąc we Wrocławiu, na pewno będziemy odkrywać coś innego niż sama Portugalia, a Agua de Coco zakładana była z myślą o kraju nad Tagiem właśnie. Co sądzicie? Dajcie znać proszę, przecież to dla Was piszemy! Podyskutujmy.


Viewing all articles
Browse latest Browse all 4

Latest Images